No i znowu gnocchi… nic na to nie poradzę, że je uwielbiam i gdyby tylko doba miała 50 godzin to robiłabym je codziennie… pisałam już o nich wcześniej tutaj (klik). Ale napiszę jeszcze raz!!! Tak więc po dogłębnych dywagacjach i sporach, pozostawiłam kopytka kopytkami a gnocchi gnocchami… Te pierwsze zawsze będą mi się kojarzyły z tymi domowymi, robionymi przez mamę, którym zawsze towarzyszył jakiś mięsny lub grzybowy sos. Acha! I zapomniałabym! Kopytka zawsze były najlepszym daniem w studenckich barach mlecznych – kosztowały grosze a jaki smak…. I do tego kwaśne mleko… ach... Absolutny hit czasów studenckich… Za to gnocchi zawsze będą mi się kojarzyć z czymś wymyślnym, różnymi ziemniakami, dziwnymi dodatkami, sosami serowymi i Włochami…
Dziś więc Gnocchi ze słodkich, brytyjskich i jamajskich ziemniaków, pasternaku z serem pleśniowym i piniowcami… inspiracja zaczerpnięta z Delicious Magazine, 2011.
500g pasternku
500g słodkich ziemniaków (u nas 1 brytyjski i 1 jamajski ziemniak)
50g parmezanu
2 łyżki oliwy z oliwek
175g mąki pszennej
1 duże jajko 25 g masła
400g świeżego szpinaku
125g ulubionego sera pleśniowego (u nas blue cheese)
75g orzechów piniowych, spieczonych na patelni
sól i świeżo zmielony pieprz
szczypta chilli (u nas płatki chilli)
Przygotowanie:
Rozgrzać piekarnik do 180 st C. Ugotowć pasternak w garnku z wrzącą, osoloną wodą przez 3-4 minuty, odcedzić i umieścić na blasze do pieczenia, razem ze słodkimi ziemniakami. Skropić połową oliwy, a następnie piec około 30 minut do miękkości, obracając regularnie. Następnie, wszystkie składniki przecisnąć przez praskę do ziemniaków do dużej misk tak by całkowicie ostygły. Sekretem dobrych gnocchów jest to, że ziemniaki muszą całkowicie zimne przed połączeniem z mąką i jajkiem. Do ostudzonych ziemniaków dodać parmezan, mąkę i żółtko. Dobrze przyprawić solą i pieprzem i wyrabiać ciasto aż do uzyskania gładkiej masy. Podzielić ciasto na pół. Obie połówki zrolować w 2,5 centymetrowe wałki a następnie pokroić na 3 cm kawałeczki i umieścić na obsypanym mąką talerzu. W garnku zagotować wodę, osolić i gotować gnocchi aż wypłyną na powierzchnię około 2-3 minut. Odcedzić na łyżce cedzakowej. Roztopić połowę masła na patelni na średnim ogniu, następnie dodać szpinak. Smażyć przez kilka minut, aż zwiędnie. Doprawić gałką muszkatołową aby wydobyć jego smak i szczyptą chilli. Zdjąć z patelni i odstawić. Roztopić masło i pozostałą oliwę i smażyć gnocchi kilka minut, aż zrobią się złote. Podawać na szpinaku z serem pleśniowym i posypanymi orzeszkami piniowymi .
Smacznego!
ale pyszności!
OdpowiedzUsuńBardzo pomysłowe, takich jeszcze nie robiłam!
OdpowiedzUsuńSkręca mnie i wykręca z zazdrości już na sam widok. :D A pomyśleć, że dopiero co tak niedawno jadłam najprawdziwsze gnocchi u najprawdziwszych Włochów. :D Ale jeśli o mnie idzie, to zjem każde i wszędzie, bez względu na to, czy kopytkami czy gnoccchi je nazwiemy.
OdpowiedzUsuńPyszności na Waszych talerzach...
Pozdrowienia!
ach, wyglądają przepysznie!
OdpowiedzUsuńAle niebiańskie połączenie smaków!
OdpowiedzUsuńcóż za smaki...:) fantastyczne gnocchi :)
OdpowiedzUsuńJa wolę Gniocci i nic na to nie poradzę, że bardziej mi odpowiadają:) Twoja wersja: taka lekka, prosta a zarazem wyszukana, sprawia, że jestem głodna:) Pozdrawiam z Mazur!
OdpowiedzUsuńJa lubie i kopytka, i gnocchi (choc po namysle stwierdzam, ze kuchnia wloska jest blizsza mojemu sercu niz polska). Takiej wymyslnej wersji jeszcze nie jadlam, ale cos mi sie zdaje, ze bede musiala wyprobowac!
OdpowiedzUsuńGenialne! A wiecie, że ja się ostatnio zastanawiałam, czy one się w ogóle między sobą różnią. No bo skład jest prawie taki sam prawda? :))))
OdpowiedzUsuńDario, swietne! Kocham takie smaki :) Tylko tak jak mowisz - zeby doba chciala miec troche wiecej godzin... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Smacznie;)
OdpowiedzUsuńCudowne!!!Uwielbiam gnocchi we wszystkich postaciach,a przedstawiona tutaj wygląda bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuń