Już od dłuższego czasu obserwowałam akcje 'Weekendowej Piekarni'.... I prawie co weekend wśród proponowanych wypieków mogłam znaleźć coś dla siebie... Jedne były bardzo proste w wykonaniu, inne bardziej skomplikowane i wyszukane... Ale jakoś brakowało mi odwagi żeby czynnie wziąć udział w akcji... a ponieważ moja przygoda z pieczeniem chleba zaczęła się stosunkowo niedawno, nie czułam się też zbyt pewnie aby stawać w konkury z tak dobrymi piekarzami.... No ale raz kozie śmierć, postanowiłam dołączyć do Weekendowej Piekarni i upiec coś w miarę łatwego, szybkiego i co 'na moje oko' nie może się nie udać!!! No i znalazłam - w 103 wydaniu WP, Mirosix z Gotowania pod Gruszą zaproponowała włoski bochenek z ziołami - nie mogłam go nie zrobić, chociażby z powodu mojej bezgranicznej miłośći do Włoch :)
Kilka dni temu po przeczytaniu przepisu, pomyślałam, że to najprostszy w wykonaniu chleb pod słońcem... Muszę go upiec!!! W całym moim podekscytowaniu, doznałam jakiejś kulinarnej amnezji - bo kompletnie poprzekręcałam przepis... Receptura zakładała aby po uformowaniu bochenka, ponacinać go i wysmarować mieszanką ziół i oliwy z oliwek.... A ja wsypując entuzjastycznie kolejne składniki przepisu do miski wsypałam mieszankę ziołową i wlałam 1/3 szkalnki oliwy z oliwek do samego ciasta.... Uwierzycie?
Mamma Mia - ale gafa!!! I co ja teraz zrobię, pomyślałam stojąc nad miską ciasta z dodanymi ziołami.... trzeba było zobaczyć moją minę w tym momencie :) hahahha... ale pomyślałam sobie, że byłoby świętokractwem wyrzucać tyle cennych składników. Westchnęłam ciężko i po chwili zastanowienia postanowiłam kontynuować i zobaczyć co z tego wyjdzie.... Przestudiowałam recepturę raz jeszcze i postępując zgodnie z zaleceniami autora, odstawiłam ciasto do wyrośnięcia i uformowałam dwa całkiem nieźle wyglądające bochenki, wrzuciłam do piekarnika i czekałam... 35 minut pieczenia było jak wieczność :) I jakie było moje zdziwienie, gdy z piekarnika wyjęłam dwa pięknie upieczone chlebki. Z zewnątrz wyglądały naprawdę uroczo, z chrupiącą skórką, ładnie zrumienione... Ale ktoś kiedyś powiedział - 'nie oceniaj książki po okładce' więc gdy przyszedł czas degustacji ogarnął mnie mały stres, ale znów miło się zaskoczyłam - chleb wyszedł super a ziołowo - oliwkowa mieszanka nadała mu naprawdę włoskiego smaku... No cóż, chyba każdy ma swoje kuchenne wzloty i upadki, a mój okazał się całkiem smaczny więc dziś prezentuję Wam omyłkowo zmodyfikowany włoski bochen z ziołowo - oliwkową mieszanką...
Włoski chleb z ziołami
Orginalny przepis jest tutaj - klik
Moje omyłkowe wykonanie poniżej:
Składniki (na 2 bochenki):
1,5 łyżeczki drożdży instant
3 szklanki ciepłej wody
1 łyżka soli
2 szklanki mąki chlebowej
4-5 szklanek mąki pszennej (dodałam 1/2 szklanki mąki razowej i 4 szklanki mąki pszennej)
1/3 szklanki oliwy
½ łyżeczki suszonego oregano
½ łyżeczki suszonej bazylii
½ łyżeczki suszonej pietruszki
½ łyżeczki soli
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
Rozpuścić drożdże w wodzie, odstawić na 10 minut. Wymieszać 3 szklanki mąki z solą oraz rozpuszczonymi drożdżami. Wyrobić elastyczne ciasto, dodając stopniowo pozostałe 2-3 szklanki mąki oraz zioła i oliwę. Ciasto powinno być dosyć luźne. Na posypanej mąką stolnicy wyrabiać ciasto przez ok. 5 minut. Następnie umieścić ciasto w naoliwionej misce, przykryć folią lub ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godziny (ciasto powinno podwoić objętość).
Ciasto ponownie zagnieść, podzielić na 2 kule i ponownie umieścić w naoliwionej misce, przykryć folią lub ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godziny (ciasto powinno podwoić objętość). Następnie uformować 2 owalne bochenki chleba, umieścić je na wyłożonej pergaminem blasze (lub łopacie do chleba obsypanej mąką kukurydzianą), odstawić na ok. 30 minut. Chleb piec w naparowanym piekarniku w temp. 210 stopni C przez ok. 35 minut.
Życzę Wam samych kuchennych wzlotów i wytrwałości w pieczeniu chleba!
Smacznego!
Ciesze sie, ze spodobala Ci sie moja propozycja w WP. Najwazniejsze ze chlebek Ci smakowal. Mysle, ze nawet bardziej doswiadczone piekarki maja za soba nie jedna wpadke. Ja zazwyczaj zaliczam jakies kleski, kiedy jestem zmeczona lub chce cos upiec, a tak naprawde to z powodu braku czasu nie powinnam sie za to zabierac. Z natury mam malo cierpliwosci, ale pieczenie chleba wlasnie tego mnie uczy. :) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjaki piekny chlebek:) chetnie bym sobie pojadla takie pieczywko:)
OdpowiedzUsuńZmodyfikowany czy nie, wygląda pięknie i mam ochotę na kromkę takiego chlebka - nawet bardzo :-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda, pewnie tak samo smakuje.
OdpowiedzUsuńa takie modyfikacje, czasem niechciane, są bardzo dobrym polem do doświadczeń i prób:)
Jak widac nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo :) Chlebek sliczny. I wierze, ze jest rownie smaczny. Ja dzis wyprobowuje nowy przepis. Mam nadzieje, ze nie okaze sie kleska :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was cieplo :)