niedziela, 14 sierpnia 2011


No i znowu gnocchi… nic na to nie poradzę, że je uwielbiam i gdyby tylko doba miała 50 godzin to robiłabym je codziennie… pisałam już o nich wcześniej tutaj (klik). Ale napiszę jeszcze raz!!! Tak więc po dogłębnych dywagacjach i sporach, pozostawiłam kopytka kopytkami a gnocchi gnocchami… Te pierwsze zawsze będą mi się kojarzyły z tymi domowymi, robionymi przez mamę, którym zawsze towarzyszył jakiś mięsny lub grzybowy sos. Acha! I zapomniałabym! Kopytka zawsze były najlepszym daniem w studenckich barach mlecznych – kosztowały grosze a jaki smak…. I do tego kwaśne mleko… ach... Absolutny hit czasów studenckich… Za to gnocchi zawsze będą mi się kojarzyć z czymś wymyślnym, różnymi ziemniakami, dziwnymi dodatkami, sosami serowymi i Włochami… 

Dziś więc Gnocchi ze słodkich, brytyjskich i jamajskich ziemniaków, pasternaku z serem pleśniowym i piniowcami… inspiracja zaczerpnięta z Delicious Magazine, 2011.


500g pasternku 
500g słodkich ziemniaków (u nas 1 brytyjski i 1 jamajski ziemniak) 
50g parmezanu 
2 łyżki oliwy z oliwek 
175g mąki pszennej 
1 duże jajko 25 g masła 
400g świeżego szpinaku 
125g ulubionego sera pleśniowego (u nas blue cheese) 
75g orzechów piniowych, spieczonych na patelni 
sól i świeżo zmielony pieprz
szczypta chilli (u nas płatki chilli)

Przygotowanie: 
Rozgrzać piekarnik do 180 st C. Ugotowć pasternak w garnku z wrzącą, osoloną wodą przez 3-4 minuty, odcedzić i umieścić na blasze do pieczenia, razem ze słodkimi ziemniakami. Skropić połową oliwy, a następnie piec około 30 minut do miękkości, obracając regularnie. Następnie, wszystkie składniki przecisnąć przez praskę do ziemniaków do dużej misk tak by całkowicie ostygły. Sekretem dobrych gnocchów jest to, że ziemniaki muszą całkowicie zimne przed połączeniem z mąką i jajkiem. Do ostudzonych ziemniaków dodać parmezan, mąkę i żółtko. Dobrze przyprawić solą i pieprzem i wyrabiać ciasto aż do uzyskania gładkiej masy. Podzielić ciasto na pół. Obie połówki zrolować w 2,5 centymetrowe wałki a następnie pokroić na 3 cm kawałeczki i umieścić na obsypanym mąką talerzu. W garnku zagotować wodę, osolić i gotować gnocchi aż wypłyną na powierzchnię około 2-3 minut. Odcedzić na łyżce cedzakowej. Roztopić połowę masła na patelni na średnim ogniu, następnie dodać szpinak. Smażyć przez kilka minut, aż zwiędnie. Doprawić gałką muszkatołową aby wydobyć jego smak i szczyptą chilli. Zdjąć z patelni i odstawić. Roztopić masło i pozostałą oliwę i smażyć gnocchi kilka minut, aż zrobią się złote. Podawać na szpinaku z serem pleśniowym i posypanymi orzeszkami piniowymi . 

Smacznego! 

piątek, 12 sierpnia 2011


Otóż, rodzajów zup pomidorowych jest tyle, ilu ludzi na Ziemi. ‘You like tomato and I like tomahto…’ Nie znam osoby, która nie lubiłaby pomidorów, już nie mówiąc o zupie pomidorowej, na której większość z nas pewnie się wychowała. Z dzieciństwa pamiętam tą zabielaną śmietaną z ryżem lub kluseczkami robioną na rosole z poprzedniego dnia. Potem w czasach studenckich, gdy czasu na jedzenie było zdecydowanie za mało, była moda na gorący kubek pomidorowy Knorra – zresztą nie był taki zły :)!! Po pierwszych odwiedzinach we Włoszech, w naszym domu przyszedł trend na taką z samych pomidorów, bazylii z dodatkiem parmezanu i czosnkowymi grzankami. Odkąd mamy dostęp do najróżniejszych przypraw i produktów świata, nasza słynna pomidorowa przeobrażała się z każdym gotowaniem – a to delikatna w smaku i kremowa, a to pikantna z nutką wędzonej papryki, po taką z dużą ilością rozmarynu i jogurtu… mogłabym wymieniać i wymieniać… Po tych wszystkich eksperymentach przyszedł czas na coś bardziej tradycyjnego ze szczyptą nowości… Szukając inspiracji, połączyliśmy kilka różnych znanych nam przepisów i tym sposobem wyszła nam chyba najlepsza zupa pomidorowa jaką jedliśmy.


Nasza zupa pomidorowa
1kg pomidorów San Marzano
2 duże marchewki
4 ząbki czosnku
1 duża cebula
½ litra bulionu warzywnego
Sól morska
Świeżo zmielony pieprz
Szczypta papryki wędzonej w proszku
Oliwa z oliwek z białymi truflami
Kilka łyżek jogurtu greckiego
Makaron ‘Stellette Stars’ (drobny, w kształcie gwiazdek)

Przygotowanie:
Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Pomidory umyć, ponacinać skórki na krzyż. Marchew, cebulę i czosnek obrać. Ułożyć warzywa w formie do pieczenia, skropić oliwą i posypać solą i pieprzem. Piec około 1 godziny.
Po upieczeniu, zdjąć skórkę z pomidorów. Obrane pomidory i pozostałe składniki zmiksować niedbale  by widoczne były grudki warzyw. Dodać bulion i wędzoną paprykę. Na koniec dodać dwie lub trzy łyżki jogurtu greckiego. Podawać z wcześniej ugotowanymi wcześniej makaronowymi gwiazdkami. Tak podaną zupę skropić na koniec oliwą truflową.


Wersji piosenki ‘Let's Call The Whole Thing Off’ Państwa Gershiwnów też jest kilka... jednak nasza ulubiona to ta zaśpiewana przez Elle Fitzgerald and Luisa Armstronga, którą możecie tutaj posłuchać do miseczki pysznej pomidorowej :) 

Smacznego!


czwartek, 11 sierpnia 2011


Czasem są takie dni, że nie mamy apetytu i najchętniej nie jedlibyśmy nic! A tu obiad z przyjaciółmi ustalony na 14…. O rany! Co tu zrobić – wertuję książki i magazyny kulinarne nerwowo, ale żaden przepis mnie nie zadowala, żaden nie trafia w mój wyjątkowo kapryśny gust, spoglądam na zdjęcia pięknych potraw i też mnie jakoś nie poruszają. Po pół godzinnym wertowaniu znajduję…. Bomba!!! Krzyczę na całą kuchnię… i w tym momencie telefon – ‘Kochani, właśnie wychodzimy z domu, będziemy u Was za jakąś godzinkę…’ – oznajmiają znajomi. A ja totalnie w polu z obiadem… no cóż! Trzeba szybko coś wymyśleć żeby zająć ich przed głównym daniem a i pobudzić apetyt do tego co nastąpi później… I po raz kolejny, uświadamiam sobie za co kocham kuchnię i kulturę spożywania posiłków we Włoszech… To oni przecież wymyślili obok francuskiego hors d’oeuvres swoje antipasti, appertizers, przystawki… czy jak kto woli sobie to nazwać…
Historia antipasto nawiązuje do starożytnych Rzymian, którzy stosowali antipasto jako środek pobudzający przed głównym posiłkiem. Ta idea ewoluowała z dwóch bardzo różnych warunków kulturowych - ekstremalnego bogactwa i ubóstwa z koniecznościBogaci używali antipasto jako wstęp do wielodaniowej kolacji. Dla ubogich, antipasto było ulicznym  ‘fast foodem’, który można było tanio kupić i zjeść w przerwie od pracy.

Podobnie jak czołówka zapowiadająca świetny film, tak właśnie pojawiające się na stole antipasti  zwiastują coś pysznego, wyjątkowego. Już nawet widok pięknie przygotowanych małych przystawek może zmienić nastrój spotkania, kusząć gości do stołu… A ich głównym zadaniem jest pobudzenie apetytu (czego mi dziś potrzeba) i kubków smakowych bez poczucia wypełnienia żołądka. Mogą być na zimno, na ciepło, ugotowane lub na surowo… czego dusza zapragnie… Ważne jest, by swym wyglądem, kompozycją smaków i kolorów, zachęcały do rozpoczęcia posiłku… nawet jeśli apetyt dziś nam nie sprzyja…
Porządny talerz antipasto powinien zawierać kawałki owoców, pomidorów, cieniutko pokrojonych plastrów ulubionych wędlin i serów, marynowanych oliwek i grzybów, oraz owoców morza… 

U nas wyglądał tak…


Sałata ‘Rocket’
Plastry Szynki Serrano
Kawałeczki Melona ‘Honeydew’ (spadziowego)
Płatki Parmezanu
Odrobina świeżo zmielonego pieprzu
Kilka kropel sosu balsamiczno – malinowego

Przepis na sos balsamiczno - malinowy:
2 szklanki świeżych malin
1/3 szkalnki octu balsamicznego
2 łyżki stołowe cukru

 Przygotowanie sosu: 
W małym rondelku na średnim ogniu, gotować maliny, ocet balsamiczny i cukier. Mieszać od czasu do czasu,  około 15 do 20 minut. Sos/ glazura będzie gotowa, gdy cała mieszanina zmniejszy objętość i zgęstnieje. Tak więc czas gotowania może być u każdego różny. 

Wszystkie składniki antipasto poukładać na talerzykach w ulubiony sposób, posypać świeżo zmielonym pieprzem i skropić sosem balsamiczno – malinowym. Podawać przed większym posiłkiem – sukces murowany!!! Wasi goście będą zachwyceni!!!
Smacznego

środa, 3 sierpnia 2011

No i stało się... postanowiłam nauczyć się piec ciasta… nigdy jakoś nie miałam duszy ani też zacięcia do pieczenia a pierwsza i jedyna próba upieczenia Murzynka zakończyła się totalną porażką. Murzynek niestety miał konsystencję płynną i można go było pić z kubeczków…. Heheheheh
Tym sposobem, porzuciłam wszelkie próby pieczenia na parę lat. No ale skoro udało mi się wypiec kilka pięknych bochenków chleba na własnej roboty zakwasie to czemu miałoby się nie udać z chociażby prostymi ciastami, pomyślałam… no i udało się!! Parę dni temu delektowaliśmy się smacznym i solidnej konsystencji, własnego wyrobu chlebkiem bananowym. Wybrałam go tylko dlatego, że receptura na niego jest dziecinnie prosta i do tego jeszcze banany… kto nie lubi bananów? To jedne z tych owoców, z których można zrobić absolutnie wszystko – od koktajli, po desery na zimno i na ciepło z grilla, ciasta i muffiny… zaobserwowałam nawet jak Brytyjczycy zajadają się z rana podwójnymi tostami przełożonymi plastrami bananów… jednym słowem czego dusza zapragnie!!!
I jak zawsze przed wielkimi próbami przeszukałam Internet wszerz i wzdłuż i znalazłam świetny przepis, którego efekty widać poniżej. Jest idealny na śniadanie, czy też niezapowiedzianą niedzielną wizytę przyjaciół…. Dosłownie ekspresowy….


Chleb Bananowy

Składniki na 1 duży lub 2 małe bochenki
Nagrzać piekarnik do 180 stopni.

W jednej misce wymieszać:
4-5 łyżki miękkiego masła
2 jajka
2 lub 3 bardzo dojrzałe banany
2 /3 szklanki cukru (według uznania)

Użyć wyciskarki do ziemniaków, widelca, lub blendera do zmiksowania bananów i wymieszać dokładnie składniki razem. Lepszy efekt dają niewielkie (1 cm) kawałki banana w cieście ale większość powinna mieć konsystencję papki.
W drugiej misce połączyć:
1 1/3 szklanki mąki pszennej
3/4 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki cynamonu (opcjonalnie)

Połączyć mokre i suche składniki i wymieszać do otrzymania jednolitej masy. Dodać garść posiekanych i uprzednio zapieczonych w piekarniku orzechów włoskich lub pekanów ( u mnie włoskie). Wlać ciasto do wysmarowanej masłem formy i piec w rozgrzanym piekarniku. Małe chlebki około 30 minut, normalnej wielkości bochenek 50 minut. Po tym czasie można sprawdzić konsystencję drewnianą pałeczką – gdy będzie sucha – nasz bochenek jest gotowy. Wtedy wyjąć z piekarnika i studzić na kratce. Chlebek smakuje wyśmienicie zarówno na ciepło jak i na zimno.

Smacznego i miłego wieczora wszystkim domowym kucharzom i piekarzom!! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...