sobota, 20 października 2012


Padał deszcz, kałuże rozpryskiwały się z każdym stąpnięciem, wiatr szarpał parasolem we wszystkie strony, wybijała 17:30 a niebo przykryte już było kołdrą jesiennego mroku… szłam do domu wciąż myśląć o pewnej niezałatwionej sprawie… obok tej myśli w głowie kłębiła się lista kolacyjnych pomysłów i zakupów… A może by tak coś słodkiego, pomyślałam… muffiny? W torbie brzdąkały mi snikersowe batoniki, którymi miałam ucieszyć zmokniętą duszę… Po powrocie do domu, przeszukując Internet znalazłam przepis Nigelli na te gigantycznie słodkie i morderczo tłuste muffiny ze snikersami i masłem orzechowym… Pomysł fajny, ale proporcje załatwiły by mnie po pierwszym kęsie. Ale killer, pomyślałam i śmiejąc się do siebie głośno postanowiłam spróbować i zmniejszyłam proporcje składników do minimum…  Pewna znana pani, o przesadzonych kalorycznie deserach Nigelli powiedziała w jednym z artykułów, że „gdyby miała spożywać potrawy Nigelli przez cały tydzień, to jej tętnice pokryłyby się tłuszczem, a pupę miała wielkości swojej sofy…” Z kolei Brytyjskie Stowarzyszenie Dietetyków policzyło kalorie zawarte w serniku, który przedstawiła w pierwszym epizodzie swojego programu. Podobno doliczyli się 7,069 kcal. No ale cóż w tym dziwnego skoro Nigella wymieszała 75g masła, 500g sera i 400g Nutelli… ach, sami przeczytajcie klik. No ale przecież nie codziennie spożywamy takie bomby kaloryczne… bleee… ;)

Nasze muffiny były cudowne, ale zdecydowanie nie polecam ich tym, którzy borykają się z problemami sercowymi lub cukrzycowymi… no i broń Boże tym, co dbają o linię… :)


Snikersowe Muffiny Nigelli 
(Z książki 'How to Be a Domestic Goddess' by Nigella Lawson) 

250g mąki pszennej 
3 łyzki (45g) cukru Demerara (brązowy) 
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia 
Szczypta soli 
80g masła orzechowego (wersja crunchy) 
40g masła (niesolonego) 
1 jajko 
175 ml masła 
3 x 50g batoniki Snickers, drobno pokruszone 
12 papilotek do mafinów 



Mąkę, cukier, proszek do pieczenia i sól wymieszać w misce, dodać masło orzechowe i mieszać aż masło porozdziela się w mniejsze grudki obtoczone w mące. W małym rondelku rozpuścić masło i ostudzić, dodać roztrzepane jajko, mleko i dokładnie wymieszać. Płynne składniki dodać do mokrych i wymieszać. Masa będzie gęsta i ciężko będzie się mieszać. Dodać pokruszone drobno Snickersy i znów wymieszać. Rozkładać do foremek wyłożonych papilotkami. Piec w temp. 180 st. C przez około 15-20 minut lub do ze złocenia wierzchu. Studzić na kratce. 

Smacznego wszystkim łasuchom! :) 







środa, 17 października 2012

Minęło troche czasu od naszych ostatnich domowo - chlebowych wypieków. Brak kulinarnej weny... a może też kilka skutecznie uśmierconych zakwasów... a może jedno i drugie... hmmm
Dzięki Zorze, która znów ogłosiła światową akcję pieczenia chleba, chcieliśmy nadrobić nasze piekarskie zaległości...
To wczoraj, 16 października domowi piekarze i piekarki łączyli się... za pomocą wirtualnej kromki pysznego, chrupiącego chleba... U nas wczoraj miał być piękny Serowy Chleb z Suszonymi Pomidorami i Oliwkami według przepisu Jima Lahey'a. Jednak, ku naszemu zdziwieniu, coś dziwnego stało się z naszym bochenkiem... wyglądał ładnie po wyjęciu z piekarnika, jednak gdy go pokroiliśmy każda kromka była jak kamień a unoszący się zapach przypominał raczej ostry roztwór świeżych drożdży. Nawet po dokładnych oględzinach nie znaleźliśmy żadnego sensownego wytłumaczenia dla kamiennej konsystencji naszego bochenka. Był późny wieczór, zmęczenie dopadało już nieznośnie ale jak tu odpuścić... my nie z tych, co to łatwo odpuszczają... Kornikowe jednogodzinne bułki uratowały dzień :) 



Ekspresowe bułki razowe
(inspiracja: kornikwkuchni.blogspot.com)


Składniki na około 16 bułeczek


240 g ciepłego mleka
115 g wody
1 łyżeczka miodu
55 g masła
1 jajko
400 g mąki pszennej
160 g mąki pszennej razowej 
7g suchych drożdży 
1 łyżeczki soli



mleko do posmarowania
zioła do posypania: oregano, zioła prowansalskie


Drożdże wsypujemy do miseczki, dodajemy połowę ilości ciepłego mleka, mieszamy odstawiamy na 10 minut. Do garnuszka wlewamy resztę mleka, dodajemy wodę, miód i masło, podgrzewamy do momentu, aż mało się rozpuści, odstawiamy do wystygnięcia.
Do dużej miski wsypujemy mąki, dodajemy zaczyn oraz mleko z masłem z garnu. Dodajemy sól, jajko i łączymy wszystkie składniki. Wyrabiamy ciasto przez 5 minut, powinno być elastyczne i trochę lepkie.
Ciasto dzielimy na 16 części, formujemy bułeczki, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy na 30-35 minut w ciepłe miejsce. Po tym czasie smarujemy bułeczki mlekiem i posypujemy ulubionymi ziołami. Pieczemy przez 10-12 minut w temperaturze 200 stopni. Studzimy na kratce.

Wszystkiego najchlebowszego! 


World Bread Day 2012 - 7th edition! Bake loaf of bread on October 16 and blog about it!


czwartek, 11 października 2012

Każdy ma swoje ulubione warzywo lub owoc. Ja mam jedno i drugie. A jest nim pomidor. No właśnie – jedni mówią warzywo, a inni mówią, że owoc. Aż trudno uwierzyć, że do XVII wieku uznawany był za truciznę i hodowany był jedynie w celach zdobniczych. Na (moje) szczęście, szybko jednak odkryto jego zdrowotne działanie a przede wszystkim smak, którym podbił kulinarne serca wielu… Chwała królowej Bonie, która to sprowadziła te ‘złote jabłka’ do Polski. Ja ostatnio nie moglam się oprzeć i  przeszmuglowałam przez granicę kilka pomidorowych zdobyczy ze swojej majorkańskiej podróży... 



A wiecie, że pomidory….

· Są źródłem karotenu, witaminy: C, K, E, B1, B2, B3, B6, kwasu foliowego i biotyny. Ze składników mineralnych, pomidory najbogatsze są w potas, sód, fosfor, magnez, wapń, żelazo, miedź, cynk, mangan.
· Są bogate w likopen, nadający im czerwony kolor, który wychwytuje i dezaktywuje wolne rodniki, przez co ma silne działanie antynowotworowe.

Pomidory, dzięki witaminie C, pomagają utrzymać piękną skórę. Witamina E chroni przed powstawaniem zmarszczek i przedwczesnym starzeniem się. Podobno, okłady z soku pomidorowego stosowane na skórę twarzy i dłoni, rozjaśniają przebarwienia i łagodzą zmiany trądzikowe. Potas aktywnie zneutralizuje szkodliwy nadmiar soli w naszej diecie, powodujący zwiększone ciśnienie tętnicze, zatrzymywanie wody oraz skurcze mięśni. Poprawi również funkcjonowanie mózgu poprzez jego dotlenienie. Wśród witamin istotną dla nas jest witamina A, która działa korzystnie na nerwy wzrokowe, wzmacniając je u osób pracujących przy komputerze. Duża zawartość kwasu foliowego w pomidorkach powinna przydać się przyszłym mamom, a także tym, żyjącym w ciągłym stresie, bowiem warzywo to ma właściwości kojące nerwy.

Nie zapominając o męskiej części populacji. 
Chłopaki z Harvardu udowodnili, że jedzenie 10 kawałków pizzy z sosem pomidorowym lub innych posiłków zawierających pomidory, zmniejszyło ryzyko zachorowań na raka prostaty o 45%. Włosi, natomiast potweirdzili, że 7 porcji pomidorów tygodniowo uchroni mężczyznę przed rakiem jelita grubego i żołądka. Do tego dołożyli się Finowie, którzy całkiem niedawno opublikowali rezultaty 12 letnich badań nad rolą pomidorowego likopenu w zmniejszeniu liczby udarów mózgowych, który nie tylko zapobiega tworzeniu się zakrzepów w tętnicach ale również hamuje reakcję zapalną.

Kilka pomidorowych fakcików:

· Najlepsze źródła likopenu to: sos pomidorowy, ketchup, zupa pomidorowa, puszkowane pomidory, sok pomidorowy, sok wielowarzywny, zupa jarzynowa.
· Przyswajalność likopenu wzrasta jeśli pomidory przetwarzane są z dodatkiem tłuszczy, najlepiej oliwy z oliwek.
· Pomidory z upraw ekologicznych zawierają trzy razy tyle likopenu co pomidory z upraw tradycyjnych.
· Najlepsze pomidory to te najbardziej wybarwione, z błyszczącą skórką. Zawierają więcej beta-karotenu i likopenu.
· Powinno się unikać sałatek pomidorowo – ogórkowych, gdyż enzym znajdujący się w ogórkach niszczy zawartą w pomidorach witaminę C.
· Świeże pomidory z upraw gruntowych są doskonałe, jednak przetworzone pomidory (w puszkach, sosy, przeciery, ketchupy) zachowują większość swoich wartości odżywczych. A ponadto likopenu jest więcej w takich przetworach niż w świeżych owocach. Dodatkowo oliwa często dodawana do nich zwiększa przyswajalność likopenu. Wiecej czytadeł na temat pomidorowych badań można znaleźć tu i tu i tam...

Wypróbowałam już wiele różnych soków pomidorowych ale na ten wpadłam sama, najzwyczajniej z lenistwa... :) Wszystkie receptury skrzętnie przekazywane w sieci i magazynach kulinarnych zalecają gotowanie pomidorów lub mikstury przecieru pomidorowego z wodą przed spożyciem. Ale komu by się chciało gotować sok i czekać aż ostygnie jesli właśnie teraz mamy na niego ochotę... tak więc zgodnie z zasadą 'potrzeba matką wynalazku' poniżej chciałam się podzielić swoim najszybszym sokiem pomidorowym z przyprawami... A ponieważ nie posiadamy w naszej kuchni shakera, do tego celu najlepiej sprawdził się słoik po zjedzonych (już) przetworach :) Sok jest bardzo esencjonalny, a dzięki szczypcie pieprzu cayenne jest delikatnie pikantny. Warto tutaj dodać, że wyprubowałam różne przeciery pomidorowe i najlepsze jak do tej pory są pasty pomidorowe produkcji tureckiej i węgierskiej, gdyż nie zawierają soli, tylko 100% pomidorów. Niestety, rozczarowałam się czytając etykietki na polskich przecierach - 20% pomidorów, ileś tam % soli plus kwas cytrynowy i inne substancje, których nazw nie umiem rozszyfrować.... nie będę podawać nazwy producenta ale tak jakoś czasem mi się przykro robi gdy szukając ulubionych polskich produktów w UK, w koszyku lądują jednak produkty zagraniczne...  


Sok Pomidorowy
3 łyżeczki przecieru pomidorowego
1 gałązka selera naciowego
250ml wody mineralnej 
2 kostki lodu
Sól i Pieprz
szczypta pieprzu Cayenne

Do słoika włożyć dwie kostki lodu, przecier pomidorowy i przyprawy według uznania. Gałązkę selera naciowego zetrzeć na drobnej tarce i połączyć z resztą składników. Zakręcić słoik dokładnie i zabawić się w barmana :) Potrząsnąć słoikiem kilka razy do wymieszania wszystkich składników. Otworzyć słoik i podawać sok przybrany gałązką selera naciowego. 

Smacznego i szybkiego soku!



Żurawina? Tak czy nie? Lubicie? Bo my lubimy...

Macie pomysł jak wykorzystać kilogram świeżuteńkiej żurawiny? Sok do zimowej herbaty? A może sos do mięsa?




poniedziałek, 8 października 2012

Dzień Dobry! 
Jest poniedziałek godzina 8.30 rano czasu Greenwich... 
Za oknem piekna londyńska jesień, pochmurne niebo, termometr wskazuje 13°C... wygląda na to, że trzeba będzie włożyć do torby parasol... 
Miał być długi i wyczerpujący post o naszych rybnych pasjach a będzie super szybka receptura na naszą ulubioną pastę rybną do kanapek... Kiedyś przekazana mi przez starego przyjaciela rodziny, wielbiciela wędkarstwa, dziś bardzo często gości na naszym śniadaniowym talerzu... 




Ekspresowa pasta do kanapek z sardelami 

250g półtłustego twarogu
1 puszka wędzonych sardeli w oliwie
1/2 małej cebuli
2 jajka
sól i pieprz
świeże bagietki


Cebulę drobno posiekaj. Rozdrobniony widelcem twaróg włóż do miski, dodaj sardele z oliwą z puszki (oliwa doda paście wilgotności). Jajka ugotować na twardo, następnie pokroić drobno lub zetrzeć na grubej tarce i wymieszać z pozostałymi składnikami. Doprawić solą i pieprzem. Wszystko dokładnie ugnieć widelcem. Podawać ze świeżą, chrupiącą bagietką.
** Ze względu na zawartość oliwy w paście, nie ma potrzeby smarowania kanapek masełkiem. ;)


Smacznego!! A do śniadania coś miłego na uspokojenie poniedziałkowo-porannych nastrojów... ;)



czwartek, 4 października 2012

Kto był choć raz w Krakowie, ten wie gdzie sprzedają najlepsze zapiekanki pod słońcem… Oczywiście w ‘Okrąglaku’ u Endziora na Placu Nowym. W samym sercu Kazimierza, jak tylko sięgnę pamięcią (a mogę sięgać już dość daleko) życie towarzyskie tętniło od rana do nocy. Dekadenckie knajpki, w których przesiadywało się do bardzo późnych lub czasem bardzo wczesnych godzin rannych wypełnione były zawsze po krawężniki przed drzwiami… a jak człek się już porządnie napił i wygadał zazwyczaj w okolicach świtu, nadchodził czas na zajęcie swojego miejsca w kilometrowej kolejce do Endziora, po absolutnie wymiatającą zapiekankę z pieczarkami, serem, ketchupem i szczypiorkiem. Była ona pokarmem nie tylko biednego jak mysz kościelna studenta ale też bogatszego przedstawiciela warstwy pracującej. 

Ale kto nie był w Wielkiej Brytanii, to nie wie, że Anglicy też mają swoją genialną zapiekankę. Choć nie można jej kupić w budce przy ulicy ani też nie spotkaliśmy się z nią w standardowym menu porządnego brytyjskiego pubu, to jednak istnieje w świadomości Walijczyków, zwłaszcza tych, którym bieda często zaglądała do garnków… stąd też oryginalna nazwa zapiekanki ‘Welsh rabbit’. Według zabawnego, przeciętnego Walijczyka, wypasiony tost ociekający stopionym cheddarem był jak uczta z pieczonego królika. Nie wiadomo dlaczego, dziś zamiast ‘rabbit’ używa się określenia ‘rarebit’. Ja osobiście wolę tą oryginalną. 



Prawdziwy ‘Walijski Królik’ to gruba kromka stostowanego pieczywa, pokryta kremową mieszanką sera cheddara (Cheshire’a lub Gloucester’a) z jajkiem, musztardą i ciemnym piwem, stoutem. Następnie grillowana i pałaszowana na super gorąco, prosto z pieca. 

I choć sposobów na te zapiekanki jest tysiące, my trzymamy się tej jednej, podstawowej… Czyli:

4 duże kromki chleba 
200g sera Cheddar lub Leicester 
1 jajko 
1 łyżka sosu Worcestershire 
Szczypta pieprzu Cayenne 
½ łyżeczki musztardy 
30 ml ciemnego piwa (Stout) 
Odrobina masła 


Pod rozgrzanego grilla włożyć kromki chleba posmarowane masłem. W międzyczasie, do miski zetrzeć cały kawałek sera, wbić jajko dodać sos Worcestershire, musztardę i przyprawy. Dokładnie wymieszać by zrobiła się jednolita masa. Jeśli masa jest zbyt sucha, można dodać jeszcze jedno jajko. Delikatnie wypieczone chlebki wyciągnąć z piekarnika i wysmarować obficie masą serową. Włożyć ponownie do piekarnika i piec tak długo, ‘na oko’ aż ser się całkowicie rozpuści a nasz Rabbit będzie miał piękny złocisty kolor. I gotowe!

*** Fajny artykuł o serowych przyjemnościach jest tutaj, gorąco polecamy. 




środa, 3 października 2012


W tym roku jesień rozgościła się na wyspie już w połowie sierpnia. Ale dopiero teraz widoczna jest w pełnej swojej krasie… czuć ją w powietrzu, które przedostaje się przez cienką szparę okienną… siedzę w sofie i obserwuję koniuszki pożółkłych drzew, niebo też jakieś takie marudne dzisiaj… 


... z jesiennym rozleniwieniem układam w głowie sprawy bieżące, zaległe i przygotowuję się do nowego etapu życia… A w niewielkim rondlu na kuchennym blacie bulgocze cichutko zupa z kurek… Gorąca, z dodatkiem kremowej śmietany… rozgrzeje i ukoi jesienne nastroje… 



Zupa kurkowa z koprem włoskim i suszonymi pomidorami 
(z przepisu znalezionego gdzieś w internecie)

1 duża marchewka 
1 pietruszka 
1 mała gałązka selera naciowego 
½ bulwy kopru włoskiego 
1 cebula 
2 ząbki czosnku 
25ml oliwy z oliwek 
250g kurek 
kilka suszonych pomidorów (wg uznania, u nas 3) 
1 l bulionu grzybowego (u nas Winiary)
200 ml śmietany 30% 
sól i pieprz 

Wszystkie warzywa kroimy w drobną kostkę, czosnek zgniatamy dużym nożem i drobno siekamy. Rozgrzewamy na patelni oliwę i podsmażamy wszystkie warzywa przez ok. 10 min. Dodajemy umyte i osuszone kurki i smażymy jeszcze kilka minut. Zalewamy bulionem grzybowym, dodajemy uprzednio pokrojone suszone pomidory i gotujemy 30 min. Gdy warzywa są miękkie, doprawiamy je solą i pieprzem, wlewamy śmietanę. Zupę posypujemy koperkiem.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...