niedziela, 30 stycznia 2011

Już od dłuższego czasu obserwowałam akcje 'Weekendowej Piekarni'.... I prawie co weekend wśród proponowanych wypieków mogłam znaleźć coś dla siebie... Jedne były bardzo proste w wykonaniu, inne bardziej skomplikowane i wyszukane... Ale jakoś brakowało mi odwagi żeby czynnie wziąć udział w akcji... a ponieważ moja przygoda z pieczeniem chleba zaczęła się stosunkowo niedawno, nie czułam się też zbyt pewnie aby stawać w konkury z tak dobrymi piekarzami.... No ale raz kozie śmierć, postanowiłam dołączyć do Weekendowej Piekarni i upiec coś w miarę łatwego, szybkiego i co 'na moje oko' nie może się nie udać!!! No i znalazłam - w 103 wydaniu WP, Mirosix z Gotowania pod Gruszą zaproponowała włoski bochenek z ziołami - nie mogłam go nie zrobić, chociażby z powodu mojej bezgranicznej miłośći do Włoch :) 

Kilka dni temu po przeczytaniu przepisu, pomyślałam, że to najprostszy w wykonaniu chleb pod słońcem... Muszę go upiec!!! W całym moim podekscytowaniu, doznałam jakiejś kulinarnej amnezji - bo kompletnie poprzekręcałam przepis... Receptura zakładała aby po uformowaniu bochenka, ponacinać go i wysmarować mieszanką ziół i oliwy z oliwek.... A ja wsypując entuzjastycznie kolejne składniki przepisu do miski wsypałam mieszankę ziołową i wlałam 1/3 szkalnki oliwy z oliwek do samego ciasta.... Uwierzycie?
 Mamma Mia - ale gafa!!! I co ja teraz zrobię, pomyślałam stojąc nad miską ciasta z dodanymi ziołami.... trzeba było zobaczyć moją minę w tym momencie :) hahahha... ale pomyślałam sobie, że byłoby świętokractwem wyrzucać tyle cennych składników. Westchnęłam ciężko i po chwili zastanowienia postanowiłam kontynuować i zobaczyć co z tego wyjdzie.... Przestudiowałam recepturę raz jeszcze i postępując zgodnie z zaleceniami autora, odstawiłam ciasto do wyrośnięcia i uformowałam dwa całkiem nieźle wyglądające bochenki, wrzuciłam do piekarnika i czekałam... 35 minut pieczenia było jak wieczność :) I jakie było moje zdziwienie, gdy z piekarnika wyjęłam dwa pięknie upieczone chlebki. Z zewnątrz wyglądały naprawdę uroczo, z chrupiącą skórką, ładnie zrumienione... Ale ktoś kiedyś powiedział - 'nie oceniaj książki po okładce' więc gdy przyszedł czas degustacji ogarnął mnie mały stres, ale znów miło się zaskoczyłam - chleb wyszedł super a ziołowo - oliwkowa mieszanka nadała mu naprawdę włoskiego smaku... No cóż, chyba każdy ma swoje kuchenne wzloty i upadki, a mój okazał się całkiem smaczny więc dziś prezentuję Wam omyłkowo zmodyfikowany włoski bochen z ziołowo - oliwkową mieszanką... 




Włoski chleb z ziołami 
Orginalny przepis jest tutaj - klik

Moje omyłkowe wykonanie poniżej:


Składniki (na 2 bochenki): 
1,5 łyżeczki drożdży instant
3 szklanki ciepłej wody 
1 łyżka soli 
2 szklanki mąki chlebowej 
4-5 szklanek mąki pszennej (dodałam 1/2 szklanki mąki razowej i 4 szklanki mąki pszennej) 
1/3 szklanki oliwy 
½ łyżeczki suszonego oregano 
½ łyżeczki suszonej bazylii 
½ łyżeczki suszonej pietruszki 
½ łyżeczki soli 
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę


Rozpuścić drożdże w wodzie, odstawić na 10 minut. Wymieszać 3 szklanki mąki z solą oraz rozpuszczonymi drożdżami. Wyrobić elastyczne ciasto, dodając stopniowo pozostałe 2-3 szklanki mąki oraz zioła i oliwę. Ciasto powinno być dosyć luźne. Na posypanej mąką stolnicy wyrabiać ciasto przez ok. 5 minut. Następnie umieścić ciasto w naoliwionej misce, przykryć folią lub ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godziny (ciasto powinno podwoić objętość). 

Ciasto ponownie zagnieść, podzielić na 2 kule i ponownie umieścić w naoliwionej misce, przykryć folią lub ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godziny (ciasto powinno podwoić objętość). Następnie uformować 2 owalne bochenki chleba, umieścić je na wyłożonej pergaminem blasze (lub łopacie do chleba obsypanej mąką kukurydzianą), odstawić na ok. 30 minut. Chleb piec w naparowanym piekarniku w temp. 210 stopni C przez ok. 35 minut. 


Życzę Wam samych kuchennych wzlotów i wytrwałości w pieczeniu chleba!
Smacznego!

sobota, 29 stycznia 2011

Zastanawialiście się kiedyś co sprawia, że ciągnie Was do danego konkretnego kraju? Czemu właśnie do 'tego jednego' miejsca jeździcie już 5 raz z kolei na wakacje? Czemu tak chętnie o nim dyskutujecie z rozmarzeniem w oczach i dlaczego odnosicie wrażenie, że właśnie ten kraj jest wam 'dziwnie' bliski? 



Wciąż zastanawiamy się z Jarkiem co sprawia, że Włochy są nam tak bliskie i że z każdą potrawą kochamy je coraz bardziej...? Mamy wrażenie, że w kuchni włoskiej jest coś magicznego - najpierw ujmuje aromatem i wyglądem a potem uwodzi smakiem... i to wszystko przygotowane a 'la minuta... :)
Każdy wie, że Włosi kochają gotować i jeść - to dla nich najważniejsza czynność dnia. Chyba to własnie sprawiło, że antyczna tradycja rodzinnej biesiady przetrwała do dziś. Przy wspólnej uczcie, wśród burzliwych dyskusji o polityce, sporcie czy o dniu codziennym zawsze wymienia się uwagi na temat spożywanego jedzenia. Całkowicie popieramy tą tradycję i praktykujemy w naszym domu na codzień. Dlatego włoskie potrawy goszczą na naszym stole najczęsciej - to jak podróż po słonecznej Italii... Dziś zagościła Frittata z pieczonymi papryczkami chilli... We Włoszech frittata jest powszechnym sposobem na wykorzystanie resztek - zwykle jest wykonana z makaronu lub warzyw z poprzedniego dnia. Frittata powinna być zawsze smażona, choć zdarza się, że jest pieczona w piekarniku, jak inne omlety, tortillle i tarty. Ale nie na darmo nazywa się frittatą [fritta-smażone - pochodzi od czasownika friggere smażyć]. Frittata jest szczególnie popularna w obszarach wiejskich, jej głównym składnikiem są jaja, często gotowane lub smażone warzywa. Czasami zawiera też posiekane zioła lub szczypiorek, lub świeżą bułkę tartą. W niektórych przepisach można znaleźć mięso lub ryby oraz sery (świeże pecorino lub formaggio fresco) lub ricottę. 




Frittata z pieczonymi papryczkami chilli
wg. Jamiego Oliver'a

Składniki:
4 papryczki chilli 
1 zielona paryka
1 łyżeczka octu z czerwonego wina
oliwa z oliwek 'Extra Virgin'
garść pietruszki
5 jajek
garść startego parmezanu
2 ząbki czosnku
100g sera feta (lub sera koziego)
sól i pieprz do smaku
rukola

Rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Naciąć każdą papryczkę delikatnie nożem i grilować przez kilka minut. Gdy będą ładnie zwęglone, położyć je w misce i przykryć folią kuchenną. Po 10 minutach zdjąć skórę, oczyścić z nasion, a następnie delikatnie pokroić wzdłuż w cienkie paski. Umieścić je z powrotem w misce i marynować w occie winnym, dodać trochę oliwy z oliwek i pietruszkę. 
Podgrzać oliwę z oliwek na patelni, a następnie dodać połowę zamarynowanego chili i zmiażdzony czosnek. W międzyczasie ubić jaja w misce, dodać starty parmezan oraz szczyptę soli i pieprzu oraz pietruszkę. 
Wlać jaja na patelnię, a następnie rozłożyć fetę. Kiedy masa jajeczna zacznie się ścinać, można umięścić patelnię z frittatą w gorącym piekarniku na 5 minut lub aż podwoi swoją wielkość. Po wyjęciu z piekarnika, delikatnie obsypać frittatę pokruszonymi resztkami sera feta na wierchu, a następnie skropić odrobiną marynaty chilli. Posypać natką pietruszki i kilkoma listkami rukoli. 


Smacznego!

poniedziałek, 24 stycznia 2011


Wygląda na to, że po kilku radosnych, słonecznych dniach znów zawitała niska temperatura ;( za oknami szaro - buro, deszcz... znów mam tysiąc wymówek żeby nie wychodzić z domu... Każdy ma pewnie jakieś sposoby na radzenie sobie z zimowym blues'em... Nasz sposób to oczywiście krzepiące jedzonko, które zawsze przynosi więcej ciepła w ciele i radości na duchu...
W te pochmurne, bezsłoneczne dni, gdy stragany na targu polecają zmarznięte, brzydko wygladające warzywa, my skorzystaliśmy z dobrodziejstw natury, które spokojnie chowają się po kątach kuchennych szafek i czekają na takie dni jak dziś... są wysokoenergetyczne, są źródłem protein, skrobii i witamin. Mowa o fasolkach, grochach, soi.... nie tylko wzmacniają naszą odporność, ale także nie tracą swoich dobroczynnych wartości odżywczych podczas wszelkiego rodzaju gotowania, pieczenia, duszenia. Dlatego uwielbiamy je jeść pod każdą postacią... a w szczególności w postaci zupy... w takie zimne dni jak ten dzisiejszy.... 
Zup fasolowych jest pewnie tyle ile gospodyń domowych na świecie... my lubimy gdy zimowa zupa fasolowa jest pikantna, bardzo aromatyczna... rozgrzewająca do czerwoności... :) I taką właśnie dzisiaj ugotowaliśmy... Marokańską ostrą zupę fasolowo - miętową. 





Marokańska, ostra zupa fasolowo - miętowa. 
Przepis zaczerpnięty z the Australian Women's Weekly Cookbooks, 'Middle Eastern'.

Składniki:
2 łyżki oliwy z oliwek 'Extra Virgin'
1 średnia cebula, drobno pokrojone
2 ząbki czosnku, zmiażdżone
1/2 łyżeczki zmielonego cynamonu
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
1 łyżeczki kolendry w proszku
1 łyżeczki ziaren kminku
2 puszki ciecierzycy w sosie własnym
1 puszka czerwonej fasoli
100g czerwonej soczewicy
1,25 l bulionu warzywnego 
60ml soku z cytryny
1/2 szklanki świeżej mięty


Rozgrzać olej na patelni, dodać cebulę, czosnek, przyprawy i gotować, mieszając, aż cebula będzie miękka.
Wymieszać z grochem, fasolą, soczewicą, sokiem z cytryny i miętą. Dusić wszystkie składniki pod przykryciem około 20 minut, mieszając od czasu do czasu, aż soczewica zmięknie. Następnie przystroić kilkoma litkami świeżej kolendry i podawać z pitą. Bardzo rozgrzewająca zupa.... w sam raz na zimne popołudnie!
Smacznego i ciepłego dnia!


poniedziałek, 17 stycznia 2011

Dziś 17 styczeń i nasz ulubiony Międzynarodowy Dzień Kuchni Włoskiej.

Dlaczego 17 styczeń?
Ten dzień jest symblicznym świętem obchodzonym we Włoszech na cześć Sant' Antonio Abate (Święty Antoni Wielki), patrona zwierząt domowych i rzeźników. Według włoskiej tradycji tego dnia właśnie rozpoczyna się karnawał - okres szaleństw, nieprzyzwoitości i bogatego jadła...

O tym, że to jeden z naszych ulubionych dni w roku bo świętujęmy z innymi tradycyjne produkty i potrawy rodem ze słonecznej Italii też już pisaliśmy wcześniej. Dlatego dziś krótko i zwięźle będzie i na temat... Pesto alla Genovese... Znane już w czasach starożytnych Rzymian, przechodziło różne przeobrażenia. Ale więcej historii pięknie opisanej na ten temat można znaleźć tutaj.


Zrobiliśmy nasze pesto według tradycyjnej receptury:

Składniki: 
100g świeżej bazylii Genovese
30g orzeszków piniowych
60g dobrej jakości Parmigiano Reggiano
2 ząbki czosnku (łagodnego w smaku)
10g soli morskiej świeżo zmielonej
80cl dobrej jakości oliwy z oliwek 'Extra Virgin'

Ponadto: Moździerz 

Wszystkie składniki ucieramy w moździerzu do uzyskania konsystencji gęstego kremu. Dolewamy oliwę tak aby została całkowicie wchłonięta przez resztę składników. Pesto nie powinno pływać w oliwie. jak również nadmiar oliwy nie powinien się odłożyć na wierzchu reszty składników. Pesto powinno robić się w miarę szybko aby uniknąć procesu oksydacji, co prowadzi do utraty wartości odżywczych. 


I co najbardziej nas cieszy, że mimo, że nie mieszkamy we Włoszech udało nam się kupić Bazylię Genovese - hurraa... :) Gorzej było z czosnkiem ale ten, którego użyliśmy jest tak samo łagodny jak ten zalecany w tradycyjnej recepturze. Zgodnie z tradycją użyliśmy też moździerza. To niesamowite, jak szybko kuchenna przestrzeń wypełniła się aromatem ucieranej w nim bazylii... ach...

Ale samo pesto to nie wszystko! Jest to przede wszystkim świetny dodatek do pasty, zup  i innych dań... Dlatego dzisiaj przyrządziliśmy pastę alla Daria... :) Przepis zwyczajnie przyszedł mi do głowy (choć pewnie ktoś już go kiedyś przyrządzał). Pozostając w kanonie koloru zielonego, który dominuje w pesto, postanowiłam użyć samych zielonych dodatków do naszej pasty... Drugim powodem była oczywiście zawartość naszej lodówki a że w naszym domu żadne resztki pożywienia się nigdy nie marnują, to użyliśmy resztki warzyw oczywiście z pesto w roli głównej. 




Tagliatelle z zielonymi warzywami i pesto


Składniki na 2 duże porcje:
Makaron Taglliatelle
3 łyżki pesto własnego wykonania :)
świeży młody szpinak
groszek zielony (mrożony)
zielona fasola szparagowa (mrożona)
szczypta gałki muszkatułowej
sól i pieprz (do smaku)
oliwa z oliwek Extra Virgin
10g świeżo startego parmezanu


Makaron gotujemy 'al dente' z dodatkiem dobrej oliwy z oliwek. W międzyczasie na patelni rozgrzewamy łyżkę oliwy i dodajemy opłukany świeży szpinak obsypując szczyptą świeżo zmielonej gałki muszkatułowej tak by uwadytanić jego aromat. Po 2 minutach dodajemy rozmrożoną fasolę szparagową i groszek i dusimy jakieś 3-4 minuty często mieszając. Gdy makaron jest już gotowy, odsączamy go z wody i spryskujemy odrobiną oliwy z oliwek do smaku. Następnie dodajemy makaron do warzyw i dorzucamy 3 łyżki pesto. Mieszamy wszystkie składniki dokładnie ale delikatnie tak żeby wszystkie dobrze się połączyły z pesto - około 3 - 5 minut. Nakładamy na talerze i dekorujemy szczyptą świeżo startego parmezanu.

I gotowe! Spożywane w towarzystwie naszego ulubionego Pinot Grigio.... Deliciozo.... :)


Smacznego!

sobota, 15 stycznia 2011



Co za deszczowy dzień... Już z samego rana musiałam stoczyć walkę z samą sobą by wydostać się z ciepłego, przytulnego łóżka... Leżenie w łóżku wydawało się być najlepszym wyjściem po całym tygodniu pełnym wrażeń i wypełnionym obowiązkami. A jednak postanowiłam zrobić sobie mały spacer - już było prawie popołudnie, gdy gotowa do wyjścia usłyszałam zza okien burzę, strugi deszczu wręcz waliły o szyby okien... No to pięknie, teraz to ja nigdzie nie ide, pomyślałam!!! Zwykle lubię gdy pada deszcz - lubię jego zapach i nawet lubię się czasem potaplać w kałużach... jak w dzieciństwie... 

Ale nie dzisiaj!!!! Dzisiejszy dzień jest zdecydowanie jednym z tych dni kiedy nie mam ochoty zmoknąć, nie mam ochoty wkładać kaloszy, a już tymbardziej romantycznie cieszyć się deszczowym zapachem. Powiedzmy sobie szczerze... Wolałabym zostać w domu, patrzeć na deszcz przez okno mojego pokoju, czytać książkę, popijać gorącą herbatę z cytryną (a nawet jej hektolitry) i przytulać się do puszystego koca... I to jest właśnie to co dziś robiłam cały dzień... I mozna by pomyśleć - co za leniwy dzień! ale nie do końca ... Zrobiłam też coś pożytecznego... :) upiekłam te francuskie bułeczki! Najprostszy przepis jaki kiedykolwiek widziałam - wymaga mniej czasu i jest gotowy w 2 - 3 godziny ... Po prostu idealny na jeden z tych dni.... :)


FRANCUSKIE BUŁECZKI
przepis znaleziony w 'Moje Wypieki'

Składniki na 10 bułeczek:

400g mąki chlebowej
11/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
15g drożdży instant lub 30g świeżych
120ml ciepłego mleka
175ml letniej wody


Mąkę przesiać z solą do dużej miski, dodać cukru, po środku zrobić wgłębienie. Drożdże rozpuścić w mleku, wlać do dołka, lekko posypać z wierzchu mąką i zostawić w temperaturze pokojowej na 15 - 20 minut. Następnie wlać wodę, wymieszać, formułując wilgotne, miękkie ciasto. Wyrabiać na stolnicy lekko posypanej mąką przez 8 - 10 minut, aż stanie sie gładkie i elastyczne. Włożyć do miski, przykryć ręczniczkiem i zostawić do podwojenia objętości w ciepłym miejscu (około 1,5 godziny). 

Ciasto wyłożyć na stolnicę, lekko ugnieść i pozostawić na 5 minut, by "odpoczęło". Podzielić na 10 części (u mnie wyszło 9), z każdej z nich uformować w dłoniach kulkę, a następnie lekko rolować, by nadać bułeczce owalny kształt. Wierzch delikatnie obsypać mąką, układać na blaszce w dużych odstępach. Przykryć ręczniczkiem i zostawić do wyrośnięcia na 30 minut (bułeczki powinny podwoić objętość). Po tym czasie w bułeczce zrobić głęboki "przedziałek" (aż niemal do samej blachy); ja zrobiłam go końcem drewnianej łyżki, można też kantem. Ponownie odstawić do wyrośnięcia na 15 minut.

Piekarnik nagrzać do 230ºC, na dole umieścić pojemnik żaroodporny z wodą. Wstawić wyrośnięte bułeczki i piec około 13 - 15 minut na złoty kolor.

A Wy jak spędzacie deszczowe popołudnia?



środa, 12 stycznia 2011

No więc jesteśmy w drugim etapie konkursu na Blog Roku 2010 w kategorii 'Moje zainteresowania i pasje'. To etap, w którym losy Kulinarnych Impresji i wszystkich innych blogów biorących udział w konkursie zależą od ilości sms-ów przysyłanych przez naszych sympatyków i czytelników na podany poniżej numer... Jeśli macie ochotę zagłosować na nasz blog - będzie nam niezmiernie miło... A przy tym możecie się też przysłużyć gdyż cały dochód z sms-ów przeznaczony zostanie na cele charytatywne i zostanie przekazany na pokrycie kosztów turnusów rehabilitacyjnych dla osób niepełnosprawnych... myślę, że warto głosować chociażby z tego powodu... my też oddamy głosy na nasz ulubiony blog!!!! 

Jeśli chcesz oddać głos na Kulinarne Impresje, wyślij SMS o treści H00522 na numer 7122. 
Głosować można do 20 Stycznia 2010 do godziny 12:00.
Koszt SMS, to 1,23 zł brutto. 

Dziękujemy Wam!!!
Daria & Jarek

niedziela, 9 stycznia 2011


Razem z Jarkiem, nie jestesmy specjalnymi fanami słodkości... I nigdy nie byliśmy, nawet jako dzieci. Może właśnie dlatego wciąż nie nauczyłam się piec ciast. W naszym domu raczej rzadko goszczą słodycze, cukierki i ciastka, tylko wtedy gdy ktoś nam je podaruje. I często z chęcią zamieniamy cukierka na pyszną kanapkę z ulubionym serem i pomidorem...
Choć nie ukrywam, że czasem zdarza nam się dziwny głód czekoladowy i wtedy robimy szybką wycieczkę do pobliskiego sklepu, gdzie czekolada zostaje spałaszowana w tempie błyskawicznym - czasem jeszcze zanim zdążymy za nią zapłacić więc z uśmiechem na twarzy pokazujemy pani w kasie papierek po zjedzonej tabliczce :)
Zazwyczaj, gdy odwiedzamy znajomych, na stole obok herbaty i kawy pojawiają się jakies herbatniki, czekoladki albo inne wytwory cukiernicze. Z kolei u innych znajomych, którzy mają dzieci, zawsze zastanawia nas dlaczego dzieciaki tak intensywnie przeszukują kuchenne szafki - dobrze wiedzą, co ich mamy tam ukrywają :)

Za to ostatnio robiąc porządki w czasopismach kulinarnych i porozrzucanych kartkach z przepisami od znajomych, znalazłam tą oto super recepturę na muffiny. Ale są to niezwykłe muffiny bo nie są słodkie ale lekko pikantne... 


Muffiny z szynką i emmentalerem
Magazyn 'Feel Good Food'

Składniki na 6 muffinów:
225g mąki pszennej
1 łyżka proszku do pieczenia
1 łyżka bulionu z kurczaka w granulkach
1/4 łyżki świeżo mielonego pieprzu
75g sera Emmentalera lub Gruyere (opcjonalnie)
garść szczypiorku
2 duże jajka
150ml mleka
50ml oliwy 'Extra Virgin'
75g szynki wędzonej

Ponadto: blacha do pieczenia muffinów i papierowe foremki.


Wymieszać wszystkie suche składniki w misce, pozstawiając trochę sera i szczypiorku, przykryć i schłodzić w lodówce. W osobnej misce wymieszać jajka, mleko, oliwę i 1 łyżkę letniej wody, przykryć i umieścić w lodówce do schłodzenia.

Godzinę przed podaniem, podgrzać piekarnik do 200 stopni, 180 stopni jeśli z wentylatorem. Wymieszać mokre składniki z szynka, dodawać powoli do suchych składników, tworząc wilgotne, grudkowate ciasto, upewniając się, że nie ma grudek niezmieszanej mąki. Przekładać mieszankę łyżką do papierowych foremek ułożonych na blasze muffinowej i opruszyć każdą pozostałym serem i szczypiorkiem. Piec przez 30 minut lub aż muffinki będą rumiane, chrupiące i pachnące. Podawać na ciepło z dodatkowym masłem do smarowania, według uznania.

**** Szczypiorek i Emmentaler można zastąpić świeżym tymiankiem i dojrzałym ser Cheddar.


Nam smakowały a Wam?




Każdy, kto kocha włoską kuchnię czeka na następną, już 4 edycję Międzynarodowego Dnia Kuchni Włoskiej. Tradycyjnie, odbędzie się on 17 Stycznia 2011. Dzień ten oznacza wielkie ogólnoświatowe obchody prawdziwej kuchni włoskiej. 

International Day of Italian Cuisines


W ubiegłym roku mieliśmy przyjemność świętować ten dzień w Kulinarnych Impresjach i dowiedzieliśmy się, jak przygotować autentyczne Tagliatelle al Ragu Bolognese. W tym roku oficjalnym daniem jest Pesto alla Genovese, które powstało w Genovese, w regionie Liguria. Pesto jest jednym z najbardziej popularnych surowych sosów, którego receptura powielana jest w wielu wariantach, w zależności od kraju.
Tego dnia, wraz z szefami kuchni z ponad 40 krajów będziemy brać udział w przygotowaniu autentycznego Pesto alla Genovese. Jednakże, każdy smakosz włoskiej kuchni może dołączyć do nas w tej uroczystości.

GVCI - Wirtualna Grupa Włoskich Kucharzy, to związek ponad 900 profesjonalnych kucharzy włoskiego pochodzenia, pracujących w 70 krajach. Wszyscy pracują razem na rzecz zachowania i poprawy poziomu jakości i autentyczności produktów włoskiej kuchni na świecie. Możesz przeczytać więcej o GVCI tutaj.

Tak więc, zapraszamy Was 17 stycznia do wspólnego przygotowania autentycznego Pesto alla Genovese z GVCI.

Niektórzy z was mogą mieć trudności ze znalezieniem poszczególnych składników, w zależności od kraju. Ale jesteśmy pewni, że to niesamowite Pesto alla Genovese można łatwo przyrządzić w domu przy użyciu świeżej bazylii, orzeszków piniowych, Parmigiano Reggiano, świeżego czosnku, soli morskiej i dobrej jakości oliwy z oliwek "Extra Virgin". Jedyne narzędzia potrzebne do jego przygotowania to: marmurowe moździerz i drewniany tłuczek.




Do zobaczenia 17 stycznia!!!!

czwartek, 6 stycznia 2011


Muszę przyznać, że pieczenie, gotowanie i wszystko, co jest związane z kucharzeniem, to dla nas jak terapia odstresowująco – relaksująca. Może brzmi to nieco dziwnie, ale naprawdę relaksujemy się w naszej kuchni. Szkoda tylko, że jest trochę mała. Chcielibyśmy być w posiadaniu tych wszystkich fantazyjnych naczyń kuchennych i gadżetów, ale obawiam się, że w naszej kuchni jest za mało miejsca aby to wszystko pomieścić, przynajmniej narazie. Dlatego, naszym największym marzeniem do spełnienia w najbliższej dekadzie jest 'posiadanie wielkiej kuchni z dużym stołem dla całej rodziny i znajomych ...'. 

Zresztą, co tu dużo gadać, mówiliśmy o relaksowaniu się w kuchni ... To prawda, relaksujemy się podczas gotowania, siekania, mieszania itp... To świetna okazja aby pomyśleć, wyłączyć się na chwilkę, albo po prostu kontemplować zapachy i aromaty… nawet podczas siekania cebuli :) hehehehe Dlatego właśnie lubimy przebywać w naszej kuchni ….

Ostatnimi czasy dość często gotujemy lub pieczemy w nocy. Czy to bezsenność? Nie wiem ;) ale kogo to obchodzi! Jest coś magicznego w pieczeniu, zwłaszcza chleba podczas gdy wszyscy dookoła śpią ... Ahhh ... zapach takiego chleba wyjetego prosto z pieca - czy jest coś lepszego?

Jakiś czas temu, na jednym z naszych ulubionych blogów, znalazłam ten wspaniały przepis na chleb pieczony w puszkach. Pierwotnie przepis pochodzi z książki Jamiego Olivera Jamie's Kitchen ". Zajęło trochę czasu zanim upiekliśmy ten chleb bo w pierwszej kolejności musieliśmy zgromadzić 8 puszek po pomidorach w sosie własnym. Ale koniec końców, udało się – i to był świetny moment… spokojna noc, ciepło domu, światło świec na kuchennym blacie….. ach… 



Chleb pieczony w puszkach (z pomidorkami koktajlowymi i czosnkiem)

Skladniki na 6-8 chlebkow w puszkach:

Ciasto chlebowe:
1 kg mąki pszennej
625 ml letniej wody
30 g świeżych drożdży lub 3 saszetki (po 7 g) drożdży suszonych instant
2 łyżki cukru
2 płaskie łyzki soli morskiej

Ponadto:
1 kg pomidorków koktajlowych (na gałązkach)
1 główka czosnku
1 garść świeżej bazylii 
sól morska
świeżo mielony czarny pieprz
1-2 suszone papryczki chili (opcjonalnie)
dobrej jakości oliwa

6-8 puszek po pomidorach lub innych warzywach konserwowych, umytych i wyłożonych papierem pergaminowym lub dobrze wysmarowanych w środku oliwą.
Ustaw maszynę na cykl ugniatania ciasta chlebowego. Ponieważ dostałam ten wielofunkcyjny robot kuchenny na urodziny, pozwalam mu wykonywać tą pracę za siebie :). Jeśli nie macie robota, po prostu wysypać mąkę na stolnicę lub czysty blat i zrobić w niej wgłębienie. Do zagłębienia wlać połowę wody, dodać drożdże, cukier, sól i wymieszać. Powoli lecz zdecydowanie mieszać mąkę z wnętrza kopczyka z resztą składników (starać się nie naruszać ścian kopczyka), ponieważ wówczas woda rozleje sie po blacie. Kiedy masa w zagłębieniu będzie miała konsystencję śmietany, wlać mieszankę pomidorowo-czosnkową wymieszaną z wodą (zamiast pozostałej wody). Zagnieść ciasto, ewentualnie podsypując lekko dodatkową maką, tak by powstało elastyczne i lśniace ciasto, które się nie klei. Odstawić na 30 min. do wyrośnięcia.
W międzyczasie rozgrzać piekarnik do 150 stopni i umieścić pomidory, cały czosnek, bazylię, sól, pieprz, chili do żaroodpornego naczynia i włożyć do piekarnika na około godzinę. Kiedy wszystkie składniki będą już upieczone, usunąć skórki z pomidorów i czosnku. Użyj miksera do wymieszania wszystkich składników i następnie dodać mieszaninę do ciasta i ugniatać, aż ciasto będzie gładkie.
Następnie, ciasto dzielimy na części (jeśli chcemy, możemy upiec również cały bochenek lub kilka mniejszych, atrakcyjniej jednak wygladaja te chlebki pieczone w puszkach), przełożyć je do wcześniej wysmarowanych oliwą puszek, na wierzchu ułożyć pomidorka koktajlowego na gałązce wciskając go lekko w ciasto. Odstawić na 30 minut aby chlebki podrosły (powinny podwoić swoją objętość).

Piekarnik nagrzać do temp. 180°C. Piec chlebki ok. 20 min aż będą złotobrązowe i chrupiące (jeśli pieczemy jeden duży bochenek, musimy go piec 10-15 min. dłużej). Po upieczeniu, umieścić chelbki na kratce i studzić co najmniej 30 minut. 


I gotowe!!!! Smacznego.




wtorek, 4 stycznia 2011

Witamy w Nowym Roku!!!!

Z nowym rokiem przychodzą nowe wyzwania, nowe obowiązki, postanowienia... Mimo, że w naszym życiu niewiele się zmienia z dniem 1 stycznia, to jednak czujemy że jest jakoś inaczej, świeżo, wszystko jakby zaczyna się od nowa… i to jest chyba najfajniejsze uczucie… Budzi się nowy rok, nowe nadzieje, uczucia a te, o których chcemy zapomnieć ulatniają się w mgnieniu oka….
Jak już tu sobie o nowościach rozmyślamy, to w związku z tym, na blogu pojawiło się kilka nowych rzeczy. Na pierwszy rzut oka, trochę zmian technicznych…. Mamy nową tapetkę – mojego pomysłu, Jarkowego wykonania. Ale to nie wszystko! Chcąc uchwycić zmienność pór roku i klimatów kulinarnych panujących w naszej zacisznej kuchni, postanowiliśmy nadać blogowi graficzny klimat odzwierciedlający każdą z pór roku, używając do tego fotografie wykonane przez Jarka. Konsekwentnie, z nadejściem wiosny pojawi się wiosenna tapetka i tak dalej i tak dalej… Zmianom uległy też inne drobne gadżety na blogu ale pozostawiamy to Wam do wglądu. 
I jeszcze jedna niespodzianka dla naszych drogich międzynarodowych przyjaciół i nieznajomych – od następnego wpisu blog będzie dwujęzyczny : polsko – angielski.
Kulinarne Impresje pojawiły się też na Facebook’u… :)

Ach, zapomniałabym: Bierzemy też udział w konkursie na blog roku 2010 w kategorii 'Moje zainteresowania i pasje'. O postępach konkursu będziemy pisać w kolejnych postach....

Ale zostawiając już tematy techniczno - nowinkowe, z okazji pierwszych urodzin Kulinarnych Impresji urządziliśmy sobie małą ucztę, której głównymi bohaterkami były owoce morza, tj. małże. Te piękne i duże przysmaki śródziemnomorskie, zakupione w naszym lokalnym markecie rybnym, aż się prosiły o swą obecność na naszym stole... :) I znalazły się!!!


Małże w sosie curry
przepis Sophie Braimbridge z książki 'Stylish mediterranean in minutes'.

Składniki:1kg świeżych małży
1 średnia cebula
2 ząbki czosnku
3 łyżki oliwy z oliwek 'Extra Virgin'
1 łyżeczka tajskiej pasty curry
200ml białego wina wytrawnego
2 łyżki śmietanki kremówki
2 łyżki świeżej pietruszki

Przygotowanie:Wymoczyć małże w zimnej wodzie i oczyścić z wąsów. Otwarte już małże należy wyrzucić. W międzyczasie rozgrzać oliwę i dodać drobno pokrojoną cebulkę i czosnek. Dusić mieszając przez chwilkę do zrumienienia około 5-7 minut. Następnie dodać pastę curry i dusić kolejną minutę. Zwiększając ogień, dodać odsączone z wody małże, dusić pod przykryciem przez kolejną minutę, po czym zalać małże winem i śmietanką kremówką i dusić pod przykryciem 5 minut aż wszystkie małże się otworzą i przesiąkną aromatami sosu. Na minutę przed podaniem, obsypujemy małże świeżą pietruszką i voila!!!
Tak przygotowane małże podajemy w garnku, w którym się gotowały, w towarzystwie chrupiącej bagietki maczanej w sosie.

Warto jest podać każdemu smakoszowi miseczkę z letnią wodą i plasterkiem cytryny i serwetki do mycia rąk.

Smacznego!!!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...