piątek, 30 września 2011


Podczas gdy wszyscy wokół zachwycają się specjałami kuchni zachodniej, śródziemnomorskiej, chińskiej i indyjskiej…. Ja z Karolką wracamy do naszych rodzimych wschodnioeuropejskich tradycji…. Ja i Karolka to żywy dowód na wieloletnią, piękną przyjaźń na odległość… oddzielone tysiącami kilometrów i tak spotykamy się by razem kucharzyć… 

… na kuchennym blacie laptop i my, w małym okienku skypa… starannie studiujemy przepis z malutkiej karteczki, który Karolina kiedyś spisała z relacji swojej babci Hani, która to otrzymała go ponoć od swojej mamy Wandy, czyli Karoliny prababci. W międzyczasie opowiadając sobie nowinki ostatnich dni. Po kolei mieszamy składniki: mąkę, mleko, drożdże, roztapiamy masło. Popijamy herbatę z cytryną… rozmawiamy o kwiatach i ziołach, wkładamy wyrobione bułeczki do piekarnika i czekamy, chwila na ploteczki o wszystkim i o niczym… pogoda dziś jest wakacyjna… nie możemy się nadziwić, że kilka dni temu wkładałyśmy jesienne ciuszki… jednocześnie wyciągamy nasze bułeczki i zapach jest piękny, nie możemy się nadziwić… ach i och.. robimy zdjęcia, ustawiamy monitory naszych komputerków by pochwalić się nawzajem naszymi wypiekami… podekscytowane… zupełnie jakbyśmy były tuż obok siebie… jak te buchty, które łączą się w trakcie pieczenia… 


Od Karolki Mamy dostaje maila z rodzinną opowiastką związaną z buchtami… Cytuję za autorką: ‘Zawierucha wojenna rzuciła prababcię Kajki (czyli moja Babunię) do słowackiej Cadcy. Buchta to tamtejsza (znana też na naszym Śląsku Cieszyńskim) wersja drożdżówki, na którą przepis (a tak naprawdę jego brak) jest przenoszony w naszym domu z pokolenia na pokolenie. Od dzieciństwa uczyłam się, jak należy ją robić. Ot, zwykłe drożdżowe, ale nie każdy przepis zaczyna się od sakramentalnego: "posól garnek". I też, mimo szczegółowych instrukcji, ile i czego na oko domieszać, niewielu się udaje. Myślę, że cała tajemnica tkwi w sumiennym ręcznym wyrobieniu ciasta (żaden mikser, ani inna cud-maszyna!) tak, aby "nabrało" jak najwięcej powietrza. Czyli odrobinkę serca należy dorzucić . W buchcie rozsmakowani są wszyscy bliscy znajomi, a stała sie sławna, gdy jeden z przyjaciół zażyczył sobie jej w prezencie ślubnym. Zapach ciepłej jeszcze drożdżówki dostarczonej na uroczystość kościelną, skutecznie rozproszył nie tylko Pana Młodego. Nazwa jest idiomem. Tak samo brzmi w Czechach, Słowacji i Polsce. Udanych wypieków, cieszę się, że nasz domowy specjał wędruje w świat! I smacznego oczywiście. 
Całusy dla Was i przytulanki – Maryla.’ 
Rozmarzyłam się... 



Buchty z powidłami węgierkowymi. 

1/8 l mleka 
20 g świeżych drożdży 
75 g cukru (dać połowę i ewentualnie dosypać wg uznania) 
80 g masła 
400 g mąki pszennej 
2 jajka 
Szczypta soli 
120 g powideł śliwkowych (u mnie własnej roboty, ale o tym w następnym poście, a u Karolki świetne powidła firmy Łowicz). 


Do obtoczenia: ok. 1/4 kostki masła rozpuszczonego w rondelku 

Na kruszonkę: 2 łyżki stołowe masła rozpuszczonego w garnuszku, 4 łyżeczki cukru, 2 łyżki mąki, 1 łyżeczka cukru waniliowego. Wymieszać wszystkie składniki do uzyskania grudkowatej konsystencji. 

Podgrzać mleko. Drożdże rozkruszyć w miseczce i wymieszać z połową podgrzanego mleka i 1 łyżką cukru. W dużej misce na sam spód wysypać szczyptę soli (u nas ok. ½ łyżeczki) Przesiać mąkę. Zrobić w mące dołeczek i do niego wlać drożdże z mlekiem i przysypać je mąką. Odstawić do wyrośnięcia na 15 minut w ciepłym miejscu. 

W małym rondelku rozpuścić masło. 

Do miski z mąką i drożdżami dodać 1 żółtko i 1 jedno jajko. Dodać resztę cukru i mleka. Za pomocą drewnianej łyżki, wykonując ruchy jakby od spodu ciasta, wyrobić na gładką masę. Przy tego rodzaju mieszaniu można zobaczyć jak ciasto ‘bąbluje’ – odpowietrza się (to dobry znak). Następnie wlewać rozgrzane (ale nie gorące) masło po ściankach miski i wykonując te same ruchy łyżką od spodu szybko wyrobić na gładką masę. Ciasto powinno być gęste tak by można było łatwo formować kulki. Opcjonalnie, można dodać rodzynki uprzednio wymoczone w mleku i osuszone. Miskę nakryć i postawić w ciepłe miejsce na co najmniej godzinę. Ciasto powinno podwoić objętość. 

Piekarnik rozgrzać do 180 st C. Wysmarować formę (okrągłą lub keksówkę) i obsypać mąką. 

Masło (100 g) rozpuścić na patelni i wysmarować nim dłonie tak by ciasto się do nich nie lepiło. Ciasto delikatnie nacisnąć i podzielić na 8 dużych porcji. Z każdej zrobić kulkę a do środka wcisnąć łyżeczkę powideł śliwkowych. Każdą z kulek obtoczoną w maśle umieścić w formie (piekłam w okrągłej tortownicy o średnicy 23 cm, a Karolina w dużej keksówce). Odstawić do wyrastania na 15 - 30 minut. Następnie, za pomocą pędzelka kuchennego wysmarować każdą kulkę białkiem z jajka i posypać kruszonką. 

Piec 30 minut. 


Pięknego Weekendu! 



wtorek, 20 września 2011


Jakiś czas temu nabyliśmy książkę Jeffreya Hamelmana o sztukach wypiekania chleba. Pisaliśmy o niej tutaj. Muszę jednak przyznać, że jest ona dość wyrafinowana jak dla początkujących domowych piekarzy jak my. Jest ona świetną encyklopedią niezbędnej wiedzy w zakresie pieczenia, hodowania zakwasów i formowania pięknych bochenków. Jednak, skomplikowane, czasochłonne receptury, minimalna ilość zdjęć, konieczność posiadania zakwasu w wielu wypiekach oraz wiele (niezgłębionych jeszcze przez nas) zagadnień, sprawia, że książka jest przeznaczona dla wykwintnego piekarza. Co zresztą objawiło się w kilku niestety nieudanych wypiekach… O rany, jak sobie przypomnę pierwsze bagietki według Hamelmana – nie dałoby się ich nawet piłą tarczową przekroić hehehe… Ale przecież nie od razu Rzym zbudowano, prawda? 

Nie poddając się, dziś znowu zajrzałam do księgi J.H z zamiarem ponownej pruby – chleb z pieczonymi ziemniakami od razu przykuł moją uwagę a skoro obiecałam, że wszystkie wrześniowe wpisy będą w pewnym stopniu poświęcone ziemniakom, to niech tak będzie! A do tego przepis nie wymagał użycia zakwasu chlebowego, który ostatnio niestety mi obumarł :( Wczytując się w przepis trochę się obawiałam, że znów może mi nie wyjść… więc zajrzałam do Liskowej Pracowni Wypieków i oczywiście znalazłam tam uproszczoną wersję tegoż samego chleba. Liskowy przepis różni się tym, że nie wymaga zrobienia zaczynu na dzień przed pieczeniem. Ale Jeffreyowa opcja pieczonych ziemniaków (u Liski gotowanych) w składzie chleba podobała mi się zdecydowanie bardziej. Proces pieczenia ziemniaków wydobywa i podkreśla ich smak, co lubię w nich najbardziej, no i do tego chrupiąca skórka… Hamelman podaje jeszcze kilka innych propozycji składnikowych - czosnek i rozmaryn, które pięknie wkomponowały się w całą recepturę. 
Równanie przedstawia się tak: 

Prostota przepisu Liski + Pieczone ziemniaki z czosnkiem i rozmarynem Hamelmana = Pełny Sukces!! 


Chleb z pieczonymi ziemniakami 

100 g ziemniaków 
400 g pszennej mąki chlebowej 
200-250 ml wody 
1,5 łyżeczki soli 
1 łyżeczka cukru 
1,5 łyżeczki drożdzy suszonych 
3 łyżki oliwy z oliwek 
3 ząbki czosnku 
2 gałązki świeżego rozmarynu 


Ziemniaki umyć, osuszyć i pokroić w małe kosteczki. Piec na blasze razem z czosnkiem i rozmarynem oraz kilkoma łyżeczkami oliwy na rozgrzanym grillu. Następnie, ostudzić ziemniaki i zagnieść niedbale widelcem. Spaloną skórkę pozostawić (ona nada chlebowi ładniejszego koloru). 
W dużej misce połączyć wszystkie składniki. Wodę należy dolewać stopniowo, jej ilość zależy od rodzaju mąki. Zagnieść gładkie i sprężyste ciasto (ręcznie lub mikserem). Przełożyć do miski wysmarowanej oliwą, przykryć folią i odstawić do wyrastania na godzinę. Następnie z ciasta uformować okrągły bochenek, który przełożyć do koszyczka lub miski wysypanej mąką. Odstawić do wyrastania na 45-60 minut. Kamień do pizzy (jeśli nie mamy, wystarczy blacha wyłożona papierem do pieczenia) wstawić do piekarnika i nagrzać do 240 st C. Wyrośnięty bochenek przełożyć na rozgrzany kamień, spryskać ścianki piekarnika wodą ze spryskiwacza lub na dno piekarnika wsypać ok. 1/2 szklanki kostek lodu. Po 10 minutach, zmniejszyć temperaturę do 210 st C i dopiekać kolejne 15-25 minut, do zrumienienia bochenka. Upieczony chleb przełożyć na kratkę kuchenną i ostudzić przed pokrojeniem. 



Smacznego!


Wykwintnym i bardziej doświadczonym piekarzom domowym z chęcia polecam książkę Jeffreya Hamelmana 'BREAD. A baker's book of techniques and recipes'. 




piątek, 16 września 2011


Ziemniaki, kartofle, grule, bulby, perki, pyry, bałabany, harcaki… Nazwijcie je jak chcecie… :)

Niech się zgłosi ten, kto nie lubi ziemniaków… Wątpię by znalazła się taka osoba. A przynajmniej nigdy nie spotkałam takiej na swojej drodze… Nasza miłość do ziemniaków nie zna granic, do każdego typu ziemniaka, słodkiego, słonego, ugotowanego, upieczonego, usmażonego na głębokim oleju… To jedne z najbardziej, jeśli nie najbardziej wszechstronnych warzyw korzeniowych. Są proste, obfite w składniki odżywcze i witaminy i smaczne pod każdą postacią. I najchętniej poświęcilibyśmy wszystkie wrześniowe wpisy na blogu rozmaitym ziemniaczanym daniom z całego świata. Tak więc zacznijmy od tego jakże banalnego a robiącego wrażenie (na talerzu). 


Ziemniaki Ala Hasselback pochodzą ze Szwecji, a nazwa wywodzi się od restauracji Hasselback, która po raz pierwszy zaserwowała je w tej formie. W niektórych restauracyjnych menu, można je spotkać pod nazwą ‘accordion potatoes’ (‘ziemniaki akordeonki’) i do dziś są przygotowywane w ten sam sposób, tak że każdy ziemniak pokrojony jest w cienkie plasterki, ale nie przez całą jego średnicę, a następnie prażony w maślanej oliwie z plasterkami czosnku spoczywającymi pomiędzy plasterkami. Poza eleganckim wyglądem, jest jeszcze jeden fenomen w tej metodzie – dzięki szczelinom pomiędzy plasterkami, ziemniak wystawiony na wysoką temperaturę piekarnika, staje się pięknie chrupiący na zewnątrz i delikatnie miękki i kremowy wewnątrz. To zdecydowanie podkreśla smak samego ziemniaka, który w ten sposób upieczony może być serwowany jako przystawka, jako dodatek do dania głównego lub przekąska. My polecamy pozostawienie skórki i spożywanie ziemniaka wraz z nią, gdyż wszystkie najważniejsze dla ziemniaka składniki odżywcze (Żelazo, Białka i Witaminka C) znajdują się tuż pod jego skórką. 




Składniki: porcja na 2 głodne osoby :)
Dwa duże ziemniaki (rodzaj według uznania), starannie umyte i osuszone. 
4 ząbki czosnku, pokrojone na cienkie plasterki
4 czubate łyżki stołowe masła
kilka łyżek oliwy z oliwek (wg uznania)
sól morska

Ponacinać każdy ziemniak na plasterki ale nie przez całą jego średnicę. W szczeliny między plasterkami włożyć cienkie plasterki czosnku. Opruszyć każdy ziemniak solą morską, gruboziarnistą. Następnie przykryć warstwą masła (grubość według uznania) i skropić oliwą z oliwek. W uprzednio nagrzanym do 220 stopni piekarniku (najlepiej z nawiewem) piec ziemniaczki na blasze przez 1 godzinę do momentu aż skórka będzie chrupiąca. Podawać gorące oblane dowolną ilością szpinakowo – orzechowego pesto. 



Pesto ze szpinaku i orzechów nerkowców. 
Inspiracja zaczerpnięta od Joy the Baker

2 duże garście młodego, świeżego szpinaku 
2 ząbki czosnku 
1/4 szklanki prażonych nerkowców 
2 łyżeczki soku z cytryny 
1/2 łyżeczki skórki z cytryny 
1/3 szklanki świeżo startego parmezanu 
sól i pieprz do smaku 
1/3 szklanki oliwy z oliwek 


Umieścić wszystkie składniki pesto w misce robota kuchennego i miksować do osiągnięcia drobno grudkowatej konsystencji. Doprawić solą i pieprzem do smaku. I gotowe!!! Nadmiar pesto przechowywać w szczelnie zamkniętym słoiczku w lodówce. Może się przydać do różnego rodzaju makaronów lub z pieczywem czosnkowym jako przekąska. 

Smacznego i miłego weekendu wszystkim!


środa, 7 września 2011


Otwarcie się przyznajemy, że uwielbiamy mięsne potrawy… nie musimy być wegetarianami, żeby jednak zrozumieć jak ważne jest dobro zwierząt. Jako typowi mięsożercy, musimy godzić się z faktem, ze zwierzęta muszą umrzeć. Niemniej jednak, cenimy sobie, jeśli zwierzę jest dobrze chowane i dorasta w jak najbardziej naturalnym sobie środowisku. Szczególnie godnymi uwagi są kury, które wydają się być hodowane w najbardziej przerażających warunkach a to ze względu na coraz bardziej rosnące zapotrzebowanie światowego rynku. Tak więc, kury, które trafiają na półki naszych sklepów wyglądają świetnie, tylko czy zdajemy sobie sprawę z tego jakie życie wiodły zanim zostały tak pięknie poukładane by przyciągnąć nasze oko w supermarkecie? Cała sprawa uświadamiania społeczeństwa była już poruszana przez wiele organizacji przyjaznych zwierzętom, jednak kucharze - celebryci mają największą przewagę w tej kwestii… Szczególnie zapadła mi w pamięci kampania Jamiego Olivera z 2007 roku, której istotą było pokazanie, często odrażających scen z życia hodowanych kur. Dzięki temu społeczeństwo jest w stanie podejmować świadome decyzje o tym co jeść a nie wspierać przemysł drobiowy, który skutecznie ukrywa przed nami szokującą prawdę o warunkach hodowli kurcząt. Ciekawym aspektem akcji Jamiego było to, że nie namawiała ona do absolutnego przejścia na wegetarianizm, ale pobudzała do świadomego dokonywania wyboru. My dokonaliśmy już wyboru… A wy? Zachęcamy Was do obejrzenia całego eksperymentu Jamiego Olivera, który miał znaczący wpływ na spadek kupna kurcząt hodowanych w klatach w Wielkiej Brytanii. Cały program możecie obejrzeć TUTAJ  

A tymczasem my na stole dziś mamy  pięknego, smacznego ‘free range’ kurczaka według przepisu Jamiego Olivera. 


Pieczony kurczak z warzywami i tymiankiem 


1,5 kg kurczak ‘free range’ 

 2 średnie cebule 
2 marchewki 
2 laski selera 
 1 główka czosnku 
oliwa z oliwek 
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz 
1 cytryna 
mały pęczek świeżego tymianku, rozmarynu, szałwia, lub mieszanina wszystkich tych ziół 


Natrzeć kurczaka od środka i od zewnątrz dużą ilością soli i świeżo zmielonym pieprzem – najlepiej zrobić to z samego rana. Następnie przykryć, wstawić do lodówki i trzymać do momentu rozpoczęcia szykowania obiadu. Dzięki temu mięso będzie po upieczeniu naprawdę chrupiące i wyśmienite.
Wyjmij kurczaka z lodówki na 30 minut przed włożeniem do pieca.
• Rozgrzej piekarnik do 240 ° C/475 ° F / gaz 9
• Nie trzeba obierać warzyw - wystarczy je umyć i posiekać na dowolnej grubości kostki
• Podzielić główkę czosnku na ząbki, pozostawiając je nieobrane
• Wrzucić wszystkie warzywa i czosnek na dużą formę do pieczenia i skropić oliwą z oliwek, doprawić solą i pieprzem
• Ostrożnie nakłuć cytrynę, używając końcówki ostrego noża
• Umieść cytrynę wewnątrz kurczaka razem ze wszystkimi ziołami
• Umieść kurczaka po środku formy do pieczenia, pomiędzy warzywami, wrzucić ziemniaki i całość włożyć do nagrzanego piekarnika
• Zmniejszyć temperaturę natychmiast do 200 ° C/400 ° F / gazu 6 i piec kurczaka około 1 godzinę i 20 minut
• W połowie pieczenia podlać kurczaka sosem, który się z niego wydzielił i jeśli warzywa wyglądają na suche, dodać troszkę wody, aby zatrzymać ich nadmierne spieczenie
• Po upieczeniu podawać z ulubionymi sałatkami lub surówkami.


Smacznego i spokojnej nocy!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...